Podróż szósta – Kiruna – Gibraltar’78
W roku 1978 planowanie podróży od krańca do krańca Europy choćby (nie mówiąc o ziemskim globie), zdawało się zamierzeniem z rodzaju science fiction i to nie tylko w gronie studentów niezamożnych i bez specjalnych rodzicielskich koneksji ale także wśród tych dobrze sytuowanych i ustosunkowanego pochodzenia.
Głównymi przeszkodami w realizacji takiego zamiaru były przede wszystkim forsa i wizy. Dalej szły dokumenty podróży, bilety, mapy i przewodniki, których wydawnictwo w Polsce było dopiero w powijakach i brak informacji o cenach, hotelach, paliwie i wielu, wielu innych rzeczach, z których podróżujący korzysta. Internetu przecież nie mieliśmy.
Ważne w tym planowaniu podróży było, żeby miała oparcie w legalnych źródłach dochodu i nie skazywała nas po powrocie z niej na banicję paszportową lub jeszcze gorzej na konflikt z władzami Uniwersytetu.
Pewne otwarcie PRL na Europę, o którym pisałem już w poprzednich „podróżach”, miało miejsce również i „w temacie” pracy za granicą. Czy to była tylko plotka czy nieoficjalna wiadomość a może nawet i rzeczywisty przepis jedynie niezbyt spopularyzowany – w każdym razie powzięliśmy wiadomość, że Królestwo Szwecji przyjmuje na lato studentów z Polski do prac sezonowych – głównie w rolnictwie. Miało się to odznaczać tym, że Policja szwedzka, która „nakryła” polskich żaków przy pracy na polu, sprawdzała ich status studencki, spisywała dane osobowe celem rejestracji pobytu ale nie karała zatrudniającego studentów rolnika żadnymi grzywnami. Dotychczas kara taka wynosiła po 10.000 Skr „od głowy”, co przy ówczesnym kursie 1$=4,3Skr, czyniło kwotę ponad 2.000$.
Popularnym zajęciem w roku 1978 na szwedzkich polach było czyszczenie hektarów zasianej i opryskanej herbicydami marchwi z perzu oraz „przecinanie” ścieżek buraków cukrowych.
Kto choć trochę ma pojęcie o rolnictwie wielko obszarowym, wie co oznacza nazwa Pneumasson i co punktowy siewnik tej firmy na polu wykonuje. Jednak nawet w Szwecji roku 1978, takich urządzeń nie było i buraki były siane zwykłymi siewnikami rzędowymi jak rzodkiewki w przydomowych ogródkach albo działkach pracowniczych.
Z takich rzędów buraków cukrowych nic by poza lebiodą nie wyrosło, więc konieczne było ich przerzedzanie za pomocą specjalnej „dziabki”, która po pierwszym dniu kontaktu z człowiekiem wywoływała u niego cały szereg gwałtownych skurczów, tików, grymasów, jęków i zawodzenia, siniaków, odcisków i pęcherzy rozmaitej wielkości i koloru. Skutki te nie omijały nawet studentów z Polski. Oczywiście po kilku dniach było już lepiej ale dobrze na odreagowanie tych skutków działało wyrywanie krzaków lebiody, dorastającej na żyznych, szwedzkich glebach wysokości człowieka.
Zanim zdecydowaliśmy się na tę formę zarobkowania, próbowaliśmy zrealizować chytry plan zdobycia fortuny w kopalni torfu na dalekiej Północy.
Pełni zapału i nadziei zakupiliśmy na wyprzedaży w Sztokholmie nieprzemakalne, puchowe szwedzkie śpiwory ‘Caravan Arctic’ oraz
za całe 700$, będący w nader dobrym stanie samochód osobowy Volvo Amazon 121. W zasadzie to brakowało mu tylko jednego reflektora no i trzeba było załatać sporą dziurę w prawym błotniku.
Nasza „złota rączka” czyli Mikołaj, poradził sobie z dziurą znakomicie za pomocą szpachelki, skrobaczki, siatki stalowej i żywicy epoksydowej. Reflektor nabyliśmy na „szrocie” – i w drogę.
Ciąg dalszy nastąpi
a tymczasem zapraszam do obejrzenia mini galerii foto, dalsze fragmenty opowiadania bedą ukazywać się w ciągu najbliższego tygodnia. Proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.
Fotek w galerii jest mało, gdyż część ORWO slajdów się utleniła a część mi ukradziono w Barcelonie.
Michał.
Polecam także uwadze felietony
Komentarzy: 3 »
Kanał RSS z komentarzami do tego wpisu · Adres TrackBack
Autor: Marta
18 April 2013 @ 07:54
No, narobiłeś mi “smaka”, a tu już koniec 😉
Autor: Turysta
21 April 2013 @ 11:40
Ciekawa wyprawa, czekam na coś więcej bo ślinka leci hehe 😉
Turysta ostatnio opublikował..Plaża nad Zalewem Siemianówka
Autor: klikwakacje
15 April 2020 @ 12:10
Aż chciałoby się tam pojechać:) Może Gibraltar 2020