Matka (dokumenty IPN)
Był rok 1942 a ABCD, to byli ci faceci, którzy kazali aresztować pierwszy raz, ciężarną Zofię Mindę i zamknąć Ją w piwnicach domu przy ul. Kościuszki 6. Mieściła się tam katownia gestapo – coś jakby lokalny, radomski Pawiak.
Zofia była tam przetrzymywana i przesłuchiwana przez kilka miesięcy aż do czasu rozwiązania. Na ten właśnie czas Niemcy zwolnili Zofię do domu aby urodziła swego pierworodnego syna, Tadeusza, mojego brata przyrodniego. Tadeusz nie żyje od kilku już lat zabity przez smołę, nikotynę i raka płuc.
Gdy dziecko przeszło na poza matczyną strawę, ci sami panowie ABCD, drugi raz kazali aresztować młodą matkę, Zofię – tym razem na długie lata bo ze skierowaniem do obozu koncentracyjnego w Brzezince (czytaj postanowienie IPN z 14.11.2008).
To nie był „polski obóz”, jak podają odporni na wiedzę i prawdę historyczną tzw. dziennikarze w amerykańskich gazetach, ale całkiem niemiecki, „Auschwitz-Birkenau”.
Specyficzna, niemiecka demokracja, zrządziła, że w każdym, jednak niemieckim baraku, osadzano razem więźniarki kilku narodowości i wyznań. Kryterium, jak mówiła mi matka, Zofia, nie była bowiem narodowość ale rodzaj wojennego przestępstwa (pomaganie bandytom). Miała więc matka czerwony trójkąt z literą P, jak polityczny i uniwersalną tożsamość : “haftlingsnummer 24179”.
Ta międzynarodowość Brzezinki, powodowała, że miały miejsce zdarzenia niezwykłe nawet jak na owe czasy:
Pewnej zimnej ale nie zimowej nocy, wypędzono więźniarki na niespodziewany apel. Kobiety łapały co mogły, żeby zdążyć się przyodziać i w tym pośpiechu zdarzało się, że nie zawsze łapały swoje ciuchy. Tak też się stało w przypadku Zofii i jej sąsiadki z pryczy Pani Wrońskiej, mieszkanki Pionek.
Staranna do bólu, kapo Stenia z Krakowa, zawsze chodząca w białym futerku i z nieodłączną pałką, której obsługę opanowała nad wyraz dobrze, dojrzała, że Zofia Minda o mało polskim nazwisku ma kurtkę Wrońskiej!
Skutkiem tego Zofia wylądowała w celi na bloku XI w oczekiwaniu na sąd. Zapytacie, jaki sąd? No właśnie, przecież Stenia takie sprawy załatwiała „od ręki” – zwykle wystarczało jedno, precyzyjne uderzenie pałką (kto oglądał film Wandy Jakubowskiej „Ostatni etap”, zauważy na pewno kapo Stenię w białym futerku i jej upodobania).
Po około tygodniu czasu, zebrał się esesmański sąd, zbadał całą sprawę i orzekł, że uniewinnia Zofię od zarzutów celowej zamiany kurtek dla przygotowania ucieczki oraz, że Zofia…jest Polką.
Wynika z tego, że i ja jestem Polakiem.
Wcale i nigdzie się tego nie wstydzę a „papiery” za to mam najmocniejsze na świecie….
Innym, wartym wspomnienia, epizodem życia obozowego, o którym dowiedziałem się dopiero w roku 1980, było uratowanie przez Zofię, malarce Marii Michałowskiej, jej rąk od odmrożenia.
Pani Maria (starsza od matki o kilkanaście lat) opisała to zdarzenie w książce wydanej przez Ośrodek Polski w Londynie i poszukiwała mojej matki od wojny za pomocą Międzynarodowego Czerwonego Krzyża – Ośrodka Poszukiwań w Arolsen (Niemcy).
Gdy w końcu dostała adres mojej matki, najpierw napisała o tym do niej w liście, którego kopia znajduje się w aktach IPN a potem, jeszcze tego samego roku 1980 w Londynie, Zofia i Maria, po 36 latach spotkały się znowu.
Opisane w książce i liście zdarzenie miało miejsce, tym razem podczas skrzypiącej od mrozu zimowej nocy i całonocnego apelu. Matka zauważyła, że Maria, wybiegając z baraku nie wzięła ze sobą rękawic, więc oddała jej swoje aby ochronić od mrozu artystyczne dłonie malarki.
Maria, po wyzwoleniu obozu wyjechała przez Szwecję do Anglii i zamieszkała w East Greenstead pod Londynem.
Zofia, wyzwolenia doczekała będąc więźniem najgorszego pod koniec wojny obozu w Klagenfurcie, gdzie zesłani nie byli dostatecznie żywieni, nie leczeni a mieli pracować tak długo jak długo przeżyją.
Wracając z Austrii, Zofia napotkała patrole naszych wyzwolicieli, którzy na okazane im wytatuowane numery obozowe, twierdzili, „czto oni toże tak mogut napieczatat’” i którzy odebrali Jej wszystko co miała, to znaczy notatnik i kawałek austriackiej firanki…
- Zofia przed aresztowaniem – rok 1940
Teraz kończę bo zamierzam bezwstydnie sobie popłakać…..
Ważne postanowienie IPN z dnia 14.11.2008.
Polecam także uwadze felietony
Komentarzy: 5 »
Kanał RSS z komentarzami do tego wpisu · Adres TrackBack
Autor: haneczka0129
8 April 2013 @ 15:49
Przeczytałam z łezką w oku.To jest cudowne, ze tak pięknie pielęgnujesz pamięć o swojej mamie. Na pewno jesteś bardzo wartościowym człowiekiem, wiesz co to jest tolerancja i szacunek do drugiego człowieka . Miło jest Cię czytać. Pozdrawiam .
Autor: Miro
22 April 2013 @ 08:37
Bardzo ciekawa i interesująca strona.Uważam że takie wspomnienia powinny być prezentowane po angielsku na zachodnich portalach.Może wtedy tamte społeczeństwa zrozumiałyby jak wyglądała okupacja na wschodzie europy !Pozdrawiam i duży szacun.M
Autor: Igor
22 April 2013 @ 14:30
Trafiłem tu przez przypadek i bardzo sie z tego ciesze. Wszystkie pana opowieści czyta się po prostu jednym tchem. Wywołują one we mnie niesamowite emocje. Po prostu coś niesamowitego. Idelana sprawa dla osoby młodej, która chciałaby poznać realia tamtego życia. Pozdrawiam!
Autor: Mich
28 January 2014 @ 00:34
W ta niezwykla rocznice pozdrawiam serdecznie i klaniam sie nisko
Autor: waldemar
27 January 2015 @ 09:55
moja mame wracajaca z kolezanka z obozu niewiem jak pisze sie po niemiecku dlatego napisze fonetycznie sztuthof ,tez zolnierze rosyjscy odebrali wszysto co tylko mialy wracajac do domu .ruscy zolnierz niczym sie nie roznili z zachowanie do polakow od niemcow .